poniedziałek, 20 sierpnia 2018

Mediolan - weekend bez dzieci

Mediolan - miasto mody, pełny markowych sklepów ale także pięknych kościołów, zamku czy opery La Scalia.

Do Mediolanu udaliśmy się sami, bez dzieci ( weekend we dwoje, na luzie, bez pośpiechu) 
Sami organizując sobie przelot (tanie linie lotnicze), transport z lotniska Bergamo i sam hotel.
Hotel znaleśliśmy na booking - Best Western Hotel St.Georges 
(można płacić gotówką jak i kartką, pokoje czyste, przemiła i pomocna obsługa, śniadania w cenie pokoju a najlepszym plusem było 20 minut piechotą na stare miasto i 10 minut piechotą z dworca głównego czyli Stazione Centrale, niedaleko przystanek metra linii czerwonej). 
Droga z lotniska do miasta też nie była uciążliwa bo co 15 minut jeżdżą autokary - koszt biletu w jedną stronę to ok 5euro. Brakowało mi tylko wielkiego napisu (jak jest na naszych dworcach), że jest to już końcowy odcinek i główny dworzec w Mediolanie. 


Zwiedzanie zaczęliśmy od spaceru po starym mieście, przeszliśmy przez Piazza Duomo i doszliśmy do pałacu Zworzów, odpoczęliśmy na jednej z ławeczek w pięknym parku Parko Sempione.
Kolejne  dni zwiedzaliśmy już jednak jeżdżąc metrem - szybciej 
(można kupić bilet całodzienny w kiosku ruchu - koszt biletu ok 4 euro). 

Nie koniecznie mieliśmy ochotę na zwiedzanie markowych sklepów takich jak Prada czy H&M, ale nie mogłam się powstrzymać by wejść do sklepu Disneya i drugiego z Lego - 
szaleństwo nawet dla dorosłych. 



Obowiązkowym przystankiem powinna być Galeria Emanuella. Do sklepów nie musicie wchodzić, ale ... polecam znaleźć płaskorzeźbę przestawiającą herb Turynu. Ponoć kto trzy razy okręci się na jajach byka będzie miał szczęście. hm... zobaczymy... 



Największe wrażenie zrobiła na nas Katedra Duomo - trzeba przygotować się na długie kolejki. My zdecydowaliśmy się na zwiedzanie w poniedziałek tuż po śniadaniu więc  kolejka nie była aż tak długa. Zakupiliśmy bilety do katedry (Duomo PASS A) 
Sama katedra przytłacza swoją wielkością, a widok z dachu onieśmiela. Warto dopłacić do windy, bo po samym dachu trzeba też się wspinać. 
Dodatkowe uwagi: 
do katedry kobiety powinny mieć zakryte ramiona i nie za krótkie spodenki lub spódniczkę, 
strażnicy przeszukują torby, plecaki itd (wymogi bezpieczeństwa). 


W cenie biletu jest muzeum Katedralne, Pałac Królewski z kaplicą, muzeum archeologiczne.  
Na to wszystko trzeba przeznaczyć ok. pół dnia. 


W pobliżu znajduje się słynna opera La Scalia (bilety trzeba kupować długo wcześniej, więc ten punkt zwiedzania musieliśmy sobie pominąć, biorąc pod uwagę, że wycieczkę zaplanowaliśmy w ciągu 2 tygodni). 

Zamek Sworzów osobiście nie zwiedzaliśmy. 3 dni to trochę za mało by zwiedzić WSZYSTKO. Natomiast pozwoliliśmy sobie na odpoczynek w parku za zamkiem, zjedzenia pieroga pod bramą główną, zrobienie sobie zdjęcia pod  Łukiem Pokoju. Wolno i przyjemnie. 


Udaliśmy się także do Naviglio Grande - dawna dzielnica kupców, handlarzy, malarzy .... 

gdzie na dzień dzisiejszy miejsca kramów zajęły stoliki przeróżnych restauracji, barów i kawiarni. 

Mediolan dla niektórych kojarzy się z zespołami piłkarskimi Interu i A.C.Milan - mój mąż jako kibic nie mógł się powstrzymać, by nie odwiedzić stadionu tych klubów. Można do niego dojechać z centrum metrem. 
 Na miejscu są kasy, więc nie trzeba kupować on line. 
Niestety samo muzeum nas lekko rozczarowało - małe i same koszulki (bez dodatkowych informacji, którymi raczył mnie mój mąż nie było by to interesujące)
W porównaniu z naszymi stadionami temu przydałby się remont. 


A gdzie zjeść...?
nie powiem wam, codziennie jedliśmy gdzie indziej, ostatniego dnia okryliśmy, że w sąsiedztwie naszego hotelu jest mnóstwo restauracyjek, gdzie też można smacznie zjeść. Trafiliśmy do restauracji afrykańskiej (nasz pech chciał , że menu było tylko w języku włoskim a kelner czy też właściciel potrafił posługiwać się w bardzo ubogim języku angielskim, już myśleliśmy, że albo wyjdziemy albo... za pomocą wujka google będziemy tłumaczyć menu... skończyło się jednak na dobrym jedzeniu bo pan z obsługi zapytał się co lubimy: mięso czy warzywa, ostre czy mniej pikantne i przyniósł nam specjał zakładu - smaczny, lekko pikantny, i pełny mięsa).

Jeśli planujecie dłuższy pobyt na pewno nie będziecie się nudzić. Jest mnóstwo pięknych miejsc do zwiedzania, w większości miejsc można dogadać się w języku angielskim, minusem byli emigranci, którzy zaczepiali na ulicach. Lepiej ich ignorować, bo sprzedawane przez nich bransoletki ze sznureczka kosztują niebagatelnie 10 euro.

Polecamy